Miejsce w samym środku lasu...

Diam dotarł tu.

*Przybyłem tuż za Diamem i po chwili położyłem Dobermana na ziemi*
- Ciężki...
*Lekko zdyszany popatrzyłem na stawek.*
- To tutaj...

Diam dyskretnie kopnął Rodricka w pysk.
Diam: Na szczęście cię nie załamał. Gruby towar.

*Podszedłem trochę bliżej do tego stawku, jednak nie na tyle by zostać celem kochanych krokodyli. One akurat były na lądzie po drugiej stronie stawku, więc na razie nic nam nie grozi. Spojrzałem zaraz na Ridicka, a potem na Diama.*
- To co? Budzimy go?

Diam: A może tak w błogiej nieświadomości?
Diamond uśmiechnął się.

// Zauważyłaś, że Shez zupełnie zmienił się trochę pod względem charakteru? xD //

- Hmm...
*Spojrzałem na Ridicka.*
- Dobre pytanie...

//tak, tylko nic nie mówiłam XD//
Diam: Shez... weż, ja myślałem, że my go chcemy postraszyć.
Diamond wzdrygnął się.
Diamond: Myślałem, że go gdzieś go wywieziemy i zostawimy...

*Spojrzałem na Diamonda, a potem wryłem swój wzrok w ziemię. Mój charakter, on się całkowicie zmienił - ja też się zmieniałem. Czyżby powoli stawałem się złym charakterem?*

Diam: Jeny, naprawdę, jeśli cię uraziłem...
Diamond podszedł do Sheza.

*Z oka spłynęła mi jedna łza - czułem, że zmieniłem się. Czy mrok opanował mi serce?*

Diam usiadł i nerwowo pomachał ogonem.
Diamond: Mógłbym ci coś powiedzieć? Jeśli się zgodzisz...

*Spojrzałem na Diamonda, oczekując co ma do powiedzenia.*

Diam: Chyba zostanę ojcem...
Usmiechnął się lekko.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Diam: Jesteś pierwszą osobą, która to wie, oprócz mnie i Sindy. Muszę zdążyć jej się jeszcze oświadczyć, przed narodzinami szczeniaków.
//btw. w tym świecie ciąże u suczek trwają dużo krócej c://

- ... W takim razie powodzenia...
*Spojrzałem na Ridicka.*

Diam spojrzał podejrzliwie na Sheza...
Diamond: Coś ci się stało... widzę to.

- ...
*Przyjaciół nigdy bym nie skrzywdził, tylko coś jest ze mną naprawdę nie tak. Pałam ogromną agresją w stronę wrogów, ale co jeśli to niedługo przerodzi się na tych dobrych?*

Głos Sun: Zatrute Serce nie jest powodem do obaw, póki ma się to w kontrolii. Da sie to też całkowicie wyleczyć.
Diamond rozejrzał się.
Diam: Sun?

- ...
*Nie odzywałem się, lecz rozglądałem tylko.*

Sun: Nie wiem tylko, gdzie mogłeś tego nałapać...
Sun pojawiła się siedząc obok Diamonda, tóry odskoczył do tyłu.

*Złapałem się jedną łapą za głowę, nie wiem...*
- ... nie chcę by to się rozpowszechniło do końca...

Głos Luny: Na początek o tym nie myśl. Jeśli ci to nie przejdzie, to pomyślimy o odpowiednim zaklęciu.
Luna pojawiła się obok Diamonda, który znów odskoczył.
Diam: Dziewczyny!
Sun: Takie zaklęcia, kosztują niestety dużo energii magicznej.

- Walnie mnie ktoś w głowę, tylko porządnie... - zaproponowałem.

Diamond: Ooookej, sam chciałeś.
Diam podeszedł do niego i uderzył Sheza w łeb swoim pyskiem. Diamond odskoczył...
Diam: Pysk mi krwawi...

*Westchnąłem ciężko, starałem się o tym wszystkim nie myśleć.*

Siostrzyczki zniknęły.
Diam: Uch... one są dziwne.

- Ym... idziemy gdzieś? Nie chcę już tutaj być...
*Przełknąłem ślinę.*

Diam: Mm. Wybieraj.
Diamond machnął ogonem.

- Nad rzekę...?
*Zaproponowałem.*

Diamond: Spoko. Chodź.
Pociągnął Sheza za łapę.

*Poszedłem z Diamem nad rzekę.*